W tym, co piszę, bardzo często odwołuję się do słowa coaching. Ale też wiem, że może paść pytanie, czym jest coaching i jak może mi on ewentualnie pomóc? I przyznam szczerze, nie chcę się jakby skupiać na tym, czym jest coaching, tylko na tym w jaki sposób może on pomóc. Bowiem to, co robi coaching, "można nazwać jako odblokowanie potencjału naszego rozmówcy po to, aby zwiększyć jego dokonania i działania."  - John Whitmore. Tak, jak wspomniałem w jednym z tekstów, coaching, a tym samym coach nie rozwiązuje za Klienta jego równań z niewiadomą, nie wskazuje Mu jaką drogą ten ma podążać. Coaching inspiruje i pomaga budować wartościowe postawy, rozwijać nowe strategie zachowań oraz osiągać zamierzone cele i rezultaty. Sprawia, że osoba lepiej wykorzystuje swoje umiejętności i naturalne zdolności, staje się bardziej kreatywna i zyskuje większą motywację. Jak już wcześniej pisałem, od 2008 roku jestem coachem. Dla mnie początkowo była to jakby swoistego rodzaju ścieżka rozwoju. Będąc trenerem mówiłem sobie, że to teraz pora na coaching. Jednak siłę tego narzędzia zrozumiałem poznając je na sobie, a więc wykonałem tzw autocoaching. W trakcie rehabilitacji dysponowałem wszelkimi potrzebnymi w tym celu zasobami. Ale posiadać je, a umieć je wykorzystywać na bieżąco, wtedy kiedy się chce, to dwa zupełnie różne światy. Zdawałem sobie z tego sprawę, wiedziałem, że muszę coś zrobić, żeby stale iść do przodu. Tu, tak jak pisałem w jednym z wpisów, nie było miejsca na oglądanie się za siebie. W tamtym momencie liczyła się tylko samodzielność.


Udało mi się to na tyle, że w momencie, kiedy otrzymałem wypis ze szpitala i żegnałem się z osobami, które prowadziły moją rehabilitację, słyszałem od nich, że powinienem być wpisanym do księgi rekordów Guinessa, bowiem nie słyszeli, aby nikt z takim urazem, w takim czasie jak ja potrafił samodzielnie się poruszać, itp. Słowa te potwierdziły statystyki medyczne do których później sięgnąłem. Z moim urazem - a więc stłuczenie pnia mózgu, do stanu pozwalającego na samodzielną egzystencję dochodzi poniżej 1% osób poszkodowanych, i to po okresie około 3 lat, a nie 3 miesięcy, jak to było w moim przypadku. Piszę o tym, tylko z jednego powodu, żeby pokazać siłę tkwiącą w coachingu, o czym zupełnie nie zdawałem sam sobie sprawy. Bo gdy poznałem tą metodę pracy z drugą osobą było to dla mnie jedno - metoda pracy z menadżerem, lub też osobą chcącą awansować. Poznając coaching postrzegałem go jakby tylko jednowymiarowo - a więc jako metoda do pracy w biznesie mająca na celu przybliżyć potencjalnego klienta do celu. Ale gdy to ja sam zostałem swoim klientem i zobaczyłem, że ta metoda działa, uznałem że jest super, i że trzeba poznać jak największą liczbę osób z nią. Jednak sam muszę przyznać, że dopiero po pewnym czasie zrozumiałem, że mam do czynienia z metodą i jej narzędziami, które mogę wykorzystać do pomocy innym osobom. I tak stworzyłem specjalizację coachingową o nazwie Próg Życia. Później pracując z licznymi klientami uświadomiłem sobie na konkretnych przykładach, że to co zawsze słyszałem się sprawdza, a więc:

  • Nie da się nikomu pomóc, jeśli ta osoba sama tego nie chce (tutaj mówimy również o pełnej świadomości tej osoby)
  • Aby coaching był skuteczny, osoba z którą pracuje nie może rozpamiętywać przeszłości, analizować tego, co się wydarzyło. Ona powinna chciać dokonać zmiany, iść na przód
  • Gdy któryś z tych dwóch wyżej wymienionych punktów nie jest spełniony, to mam wrażenie, że mój klient oczekuje ode mnie tego, abym był cudotwórcą. A więc napiszę to bardzo wyraźnie: NIE JESTEM CUDOTWÓRCĄ!

Wesprzeć mogę jedynie tych, którzy sami tego chcą. Nie pomogę w cofnięciu czasu, czy też w rozliczaniu się z losem albo użeraniu się z nim. Ja swoją rolę upatruje w zupełnie innym schemacie, a więc to w czym mogę Cię wesprzeć, to:

  • Odnaleźć ponownie sens i radość życia
  • Móc się ponownie uśmiechać
  • Znaleźć w sobie pokłady siły potrzebnej do walki z przeciwnościami losu

Pisząc o pogodzeniu się z losem nie sposób nie wspomnieć o swoistym podziale. Ludzie dzielą się na takich, którzy lubią to, co znają i nie cierpią wręcz zmian, a także na tych, którzy nieustannie poszukują. Ci, którzy lubią nowości, są w stanie często robić w swoim życiu wręcz rewolucje, dzieje się to najczęściej w momencie, kiedy ta stałość ich już nudzi, czy też wykańcza. Potrafią wtedy zmienić pracę, miejsce zamieszkania, itp. Co jednak z tymi, którzy nie lubią tego robić, a przez jakieś zdarzenie losu są do tego zmuszeni? Takie właśnie osóby chciałbym zabrać w pewną podróż: Wyobraźcie sobie proszę jedną sytuację. Mieszkacie w jakimś przyjmijmy drewnianym domku po jednej stronie swoistego kanionu, a na drugą prowadzi most linowy. Jednej strony od drugiej nie różni prawie nic z tą tylko różnicą, że po tej stronie, po której jesteście, jest wszystko to, co znacie. A tego samego o drugiej stronie powiedzieć nie można. Oba te swoiste brzegi oddzielone są dodatkową głęboką przepaścią na jakieś 1000 metrów. A więc swoisty kanion. Pewnego razu na stronie, na której się znajdujecie pojawia się ogień i zaczyna pożerać wręcz wszystko to, co znacie. Po jakimś czasie walki z nim widzicie już, że nie dacie mu niestety rady. Przed Wami jest teraz trudny wybór, a więc czy zostajecie po tej stronie, którą znacie, czy też przechodzicie po moście linowym na bezpieczną, ale jednak nieznaną stronę, aby tam zacząć wszystko od nowa. Jednak nie możecie zwlekać długo z tą decyzją, bowiem do owego mostu linowego może również dotrzeć ogień i odciąć tym samym Waszą jedyną drogę ewakuacji. Wchodzicie więc na niego. Robicie kilka kroków, odwracacie się do tyłu i widzicie ogień niszczący wszystko to, co znacie! Musicie zdać sobie sprawę, że dalsze pozostawanie w tym zatrzymaniu będzie potęgowało zagrożenie dla Was. A więc jak już weszliście na ten most, musicie podążać nim dalej, aż do celu! Doładnie tak samo było w czasie mojej rehabilitacji. To, co znałem i lubiłem a więc moje ówczesne życie niczym w ogniu spłonęło. Mogłem tak jak w przypadku tego ognia wspominać jedynie jak to było, albo podążyć tym mostem linowym na drugi brzeg. Wybrałem to drugie rozwiązanie. Będąc w drodze tam wiedziałem, że jeszcze nie doszedłem, bo przykładowo nie chodzę tak, jak powinienem, a zatrzymanie się mogło zniweczyć cały wysiłek i trud, które poniosłem do tamtej pory. A wracać nie było gdzie... Więc mogłem pozostać z jakby w połowie załatwionym celem, czyli na tym rozbujanym moście linowym, bądź kroczyć dalej tą mozolną ścieżką, na którą zdecydowałem się dużo wcześniej, którą już kroczę i w którą włożyłem wiele wysiłku. Postanowiłem kroczyć nią dalej. Nie będę tutaj nikogo okłamywał, łatwo i prosto nie było. Ale ten trud który przeżyłem, ten pot, który z siebie wylałem i to, co przeżyłem jest moje! I wierzcie mi, ma to swoje plusy. Jednak też ten cały proces rehabilitacyjny, metaforycznie ujęty tutaj jako przejście mostem linowym przez kanion trwał prawie trzy lata. Po tym okresie mogłem już na tym swoistym, drugim brzegu powrócić do dawnego mimo wszystko życia, a więc do tego co lubiłem. Gdy stajemy już obiema nogami po drugiej stronie tego swoistego kanionu widzimy, że jesteśmy na zupełnie niezagospodarowanym brzegu. Jak już się tam dostaliście, a więc na tą drugą - nieznaną wcześniej stronę tego swoistego kanionu, czujecie się bezpiecznie, ale odwracając się za siebie, zobaczycie, że to co lubiliście to już tylko zgliszcze, wspomnienie. Wówczas należy zdać sobie sprawę z tego, że na tym nowym miejscu wszystko trzeba od nowa stworzyć. Ale wiecie, to może być, a nawet powinna być radość związana z tą nową twórczością. Bowiem cieszyć się możecie z tego, że już więcej nie popełnicie przy budowie czegoś nowego tego samego błędu, który popełniliście wcześniej, a odkryliście go dopiero w czasie użytkowania tego. Ale pamiętajcie, teraz wszystko zależy od tego, jak urządzicie sobie ten drugi brzeg, na którym teraz będziecie żyli i będzie on od teraz dla Was wszystkim, a poprzedni brzeg pozostanie już tylko wspomnieniem. Tak bywa... Więc widzicie, tu nie ma czasu na narzekania, marudzenie i powtarzanie, że nie dacie rady. Nie ma co tracić czasu na takie głupoty, tylko należy odnaleźć w sobie pokłady motywacji i brać się do roboty!