Teraz każdy z Was może zadać następujące pytanie: skąd w ogóle pomysł na coś takiego? Otóż rodziło się to, a może właściwie dojrzewało we mnie wraz z upływem czasu. Jego zadaniem, a więc tego bloga, jest pomóc innym osobom. Może w niektórych przypadkach nie po to, żeby udało się wrócić do tego co było wcześniej, tylko żeby iść zupełnie nową ścieżką. Ale właśnie iść nią i umieć czerpać satysfakcję i radość z tego, że ona jest. A przemyślenia te działy się to na gruncie moich doświadczeń jakie miałem wskutek wypadku samochodowego. W jego wyniku straciłem wiele ze spraw na których mi zależało, jak choćby możliwość pisania i obronienia doktoratu, rozwój praktyki trenerskiej i coachingowej, beztroskie w sumie życie, które na tamten czas prowadziłem. W zamian tego i wielu innych kwestii musiałem, po odzyskaniu przytomności, drugi raz w życiu uczyć się mówić i chodzić. Ale po jakimś czasie zrozumiałem, że zyskałem znacznie więcej niż to, co straciłem. Poznałem prawdziwe znaczenie słów miłość, przyjaźń, rodzina. Zrozumiałem co tak naprawdę w życiu jest ważne. A przez naprawdę mocną rehabilitację, którą przeszedłem, i co do której sam sobie nieraz dokładałem pewne elementy, zrozumiałem co znaczy determinacja w osiąganiu celu - z którego to tematu wcześniej bardzo lubiłem szkolić i robiłem to naprawdę często.

I tak zastanawiając się nad tym wszystkim dostrzegłem, że moje doświadczenia mogą być pomocne nie tylko dla osób po takich zdarzeniach jak moje, czy też po urazie głowy, ale także dla innych. Następnie zdałem sobie sprawę z tego, że przecież mój sposób przekazu opierający się na motywacji nie do wszystkich może trafić. Wybaczcie, ja szczerze się przyznając nie mam tendencji do rozczulania się, poklepywania po ramieniu, pocieszania. Wiem, zresztą wielokrotnie to słyszałem, że jestem bardzo wymagający w stosunku do innych. Więc, gdy przyszło mi się zmierzyć z takim urazem jakiego doznałem mogłem pokazać, że wymagać potrafię również od siebie. Zaczęło się wtedy działanie, walka! Czyli jakby moja cecha rozpoznawcza. Ale doskonale wiem, że nie wszyscy muszą działać w taki sam sposób. W pełni to toleruje i chyba nawet doceniam. Bo jakże ten świat byłby nudny, gdyby wszyscy byli tacy sami. 

Przez wiele lat mojej edukacji - głównie na studiach, byłem uczony obserwacji. Jedni mogą to nazwać ciekawskością, ale dla mnie jest to swoistego rodzaju sztuka. Pozwoliła mi ona śledzić wiele wydarzeń. Dodatkowo połączyłem to z coachingiem. I dzięki rozmowom dostrzegłem, że tworząc to miejsce, tak jak wcześniej wspomniałem, nie mogę ograniczyć się do motywacji i wszelkich urazów. Inne czynniki są równie ważne, a dla poszczególnych osób mogą okazać się one nawet ważniejsze. To samo towarzyszyło mi w trakcie projektowania idei prowadzonego przeze mnie coachingu. Tak powstał Próg Życia - czyli wsparcie świadczone osobom po wypadkach i urazach, ale jakby nie daleko po tym powstał Próg Zwalniający - dla ludzi, którzy mają za sobą różne, nieraz ciężkie doświadczenia życiowe związane z trudnościami życia codziennego, do których chciałbym właśnie wyciągnąć pomocną dłoń, czy też jak to ma miejsce w przypadku coachingu iść za nimi pytając się, czy na pewno tą ścieżkę chcą wybrać.

Wybaczcie, bo tak piszę o idei bloga, doświadczeniu z wypadkiem, coś tam wspomniałem o edukacji a się nie przedstawiłem. Nazywam się Bartek Pałgan.  Z wykształcenia, o którym wspominałem, jestem socjologiem. Ze względu na wypadek, moja edukacja skończyła się na magisterium jak również na tym, że skończyłem studia doktoranckie. Pracy doktorskiej nie udało mi się napisać, a tym samym obronić. Oprócz tego, że jestem socjologiem, od 2007 roku jestem trenerem, a od 2008 roku również coachem, a także konsultantem w sprawach HR, czy też specjalistą ds. e-learningu. 6 sierpnia 2010 roku miałem wypadek samochodowy, a raczej dwa w krótkim odstępie czasu. Najpierw przed samochód prowadzony przeze mnie wybiegł dzik, na skutek czego uderzyłem w drzewo, a później wypadek miała karetka, która mnie wiozła. Ale to nie miejsce, by teraz rozpisywać się o tym w szczegółach. Może kiedyś będzie ku temu okazja. Ale to wszystko mogę spuentować dniem dzisiejszym. Przedstawiając się powiedziałbym tak: Bartek Pałgan - Coach Drugiej Szansy, twórca programu Próg Życia, autor książki "Bóg jest! Spotkałem Go." Certyfikowany Coach ICF. I co najważniejsze, od niedawna szczęśliwy mąż i ojciec.

A wracając do zmysłu obserwacji muszę przyznać, że dostrzegłem jak wiele osób nieraz znajduje się na tym przysłowiowym zakręcie życia i szuka pomocy - porady co mogliby zrobić, aby było lepiej. Pewnie, może nie być tak, że każdy znajdzie akurat tutaj odpowiedź na dręczące go pytania, ale zawsze będzie mógł zapytać - o ile będzie chciał, czy też czytając o podobnej sytuacji do swojej, znajdzie wyjście ze swojej, dzięki znalezieniu podobieństwa. Zgodnie z moją intencją tutaj będzie można znaleźć nadzieję, motywację do walki z losem i odkryć w sobie siły na to. Będę administrował tą przestrzenią na ile czas pozwoli i w związku z tym postaram się, aby nie było tutaj różnych żali, opisu przeszków, itp.

Jakieś 2 lata temu moja koleżanka w rozmowie ze mną zapytała się, gdzie bym teraz był (czyli 6 lat na ówczesny moment licząc od czasu wypadku) gdyby się on nie zdażył, a więc tym samym, czy go nie żałuję. Mam wrażenie, że moja odpowiedź bardzo Ją zaskoczyła. Bowiem powiedziałem, że mimo tego, że może wydawać się to bardzo dziwne to nie żałuję tego wydarzenia, gdyż zdecydowanie lepiej pozwoliło mi to poznać samego siebie i zyskać to, co mi się udało. A więc przede wszystkim doświadczyć, że życie nie kończy się na rozwoju osobistym, i najważniejsi są ludzie.

Łącze w sobie cechy trenera i coacha. Czyli coś co może nawet wydawać się trudną sztuką, by to ze sobą pogodzić. A więc rolę coacha, który ma inspirować swojego klienta do odnalezienia przez niego samego najlepszej drogi, którą podąży, której wybór przyniesie mu jak najwięcej korzyści. Z kolei rola trenera jest zupełnie inna, a więc jak gdyby pokazanie dróg, którymi najłatwiej podążać i w tym przypadku zadaniem klienta jest iść wskazaną mu przez trenera ścieżką i w sposób, jaki zostało mu to wskazane.

Z racji na fakt, że obie te role są bardzo ciężkie do pogodzenia, umówmy się, że ja będę zachowywał się w ten sposób, że raz będę zakładał kapelusz coacha, innym razem kapelusz trenera pisząc, co najlepiej w takiej sytuacji zrobić. Niczym jak w jednym z narzędzi coachingowych nazywającym się kapelusze de Bono, które być może kiedyś Wam zaprezentuje. Nie mniej, gdy komuś spodoba się mój styl i będzie chciał ze mną współpracować również poza blogiem, to będzie mi bardzo miło.